Menu główne:
Pewnego dnia zaciekawił mnie, stary pożółkły zeszyt, z powyrywanymi kartkami, którego pierwsza strona, zapisana przy użyciu ołówka, zaczynała się tekstem "3.V.1945 – wiadomość o zakończeniu wojny – Szpica Wojsk Amerykańskich w obozie" (fot.1). Ktoś powie: wpis jak wpis, stare czasy. Jednakże, dalsze pójście "po tropie" doprowadziło mnie do szeregu ciekawych informacji, pewnego rodzaju odkrycia drogi życia, którą przeszedł "zwykły" człowiek...Była to droga trudna, od chłopca z pod inowrocławskich Szadłowic, poprzez Powstańca Wielkopolskiego, Żołnierza Kampanii Wrześniowej, Więźnia Obozów Jenieckich i Koncentracyjnych, ofiarę inwigilacji komunistycznej. W wielu opracowaniach poświęconych zbrojnym zrywom pisze się o dowódcach, generałach, zapominając o tych, którzy szli pod ich przywództwem do boju pod hasłem "Bóg, Honor, Ojczyzna", które - niestety - w obecnych czasach bardzo się zdewaluowało.Wszystko zaczęło się 3 października 1901 w Szadłowicach, gdzie na świat przychodzi syn Wojciecha i Marianny Springer – Stanisław. Szkołę powszechną z wynikiem pozytywnym ukończył w 1915 roku. Po ukończeniu szkoły pomaga rodzinie pracując jako pracownik magazynowy i siła biurowa w Fabryce Maszyn Rolniczych. Jednocześnie rozpoczyna naukę zawodu kowal-ślusarz, której nie ukończył ze względu na wybuch I Wojny Światowej. W 1916 roku wstępuje do tworzonej drużyny harcerskiej – I Drużyna Harcerska im. Księcia J. Poniatowskiego, członkiem której był do 1918 roku (fot.2). Jako harcerz był członkiem zwiadu w Pomorskiej Organizacji Wojskowej do dyspozycji por. Kwiatkowskiego. Bierze czynny udział w manifestacji ludności polskiej i polaków byłych żołnierzy armii pruskiej – podczas, której rozbrojono patrol niemiecki na Placu Klasztornym, natomiast w Rynku drugi przybyły patrol niemiecki otworzył ogień z karabinów, gdzie ciężko ranny został jego kolega (Zeskański lub Zukański lub Łukański- nazwisko nieczytelne) zmarł w tym dniu wskutek odniesionych ran. Ranni byli również (Kornikowski, Konikowski - nazwiska nieczytelne) i inni. Stanisław utrzymywał łączność pomiędzy por. Kwiecińskim a komendantem Straży Ludowej. Brał udział w powstaniu na terenie miasta Inowrocławia w grupach, którymi dowodził m.in. Fr. Lewandowski. W godzinach popołudniowych pełnił służbę wartownika przy budynku byłego aresztu garnizonowego. Od 1938 roku w Batalionie Telegraficznym w Poznaniu, gdzie pełnił funkcję szefa Kompanii Telegraficznej (fot.3). Z tą kompanią wyruszył na front II Wojny Światowej.Po akcji powstańczej, na swoją prośbę, został przydzielony do plutonu w którym był st. sierż. Cecbralski lub Cegbralski (nazwisko nieczytelne). Z powodu braku przeszkolenia zostaje skierowany w połowie lutego do Poznania z przydziałem do Kompanii Szkolnej Radiotelegraficznej. Po ukończeniu przeszkolenia postanawia pozostać w szeregach wojska. Po zakończeniu działań wojennych poświęcił się służbie wojskowej, pełniąc służbę w jednostkach specjalnych radiotelegraficznych w Poznaniu i Warszawie. Został wydzielony do obsługi stacji radiowej - z przydziałem do grupy frontu Litewsko-Białoruskiego (fot.4). Miejsce wejścia do akcji, początkowo Babiak, następnie Izbica Kujawska. Przeszedł cały szlak bojowy Armii Poznań na stanowisku szefa kompanii i d-cy taboru mobilizacyjnego kompanii. Kampanię wrześniową zakończył w dniach 10-19 września 1939r. Dostał się do niewoli, poprzez obozy Żyrardów, Poznań Biedrusko trafił do obozu Altengrabow XIA i XXIA – w lipcu 1941 zwolniony (fot.5-7).Po zwolnieniu z niewoli (fot.8) wrócił do Inowrocławia, bowiem w Poznaniu mieszkanie jego zajęte było przez wojsko niemieckie. W Inowrocławiu pracował w Miejskim Przedsiębiorstwie w charakterze konduktora oraz jako robotnik fizyczny przy robotach wiertniczych (poszukiwanie wody). W okresie okupacji, od 1942-1943, był członkiem organizacji konspiracyjnej o charakterze wojskowym. Występował pod pseudonimem Szymon (organizacja PZP/AK inspektorat Inowrocław - Nieszawa). Dowódcą był por. rez. Dzinba i mjr Kryszak. Zadania organizacji: sabotaż i mała dywersja na terenie powiatu, gromadzenie materiałów o stanach wojsk i przemieszczaniu się na terenie Inowrocławia niemieckich transportów wojskowych, zdobywanie broni i sprzętu. W październiku 1943 i grudniu następuje dekonspiracja, masowe aresztowania członków dwóch konspiracyjnych organizacji PAP i PZP/AK. Zostaje aresztowany w czasie wykonywania służby jako konduktor tramwajowy na przystanku w Rynku m. Inowrocław przez gestapo i osadzony w obozie Inowrocław - Błonie, skąd następnie trafił do Fortu VII w Poznaniu - Żabikowie. Z Żabikowa trafia do obozu koncentracyjnego Mauthausen - Gusen I, gdzie otrzymuje numer więźnia 66883, wykonując w bardzo trudnych warunkach niewolniczą pracę (fot.9-10).Podczas analizy wspomnień Pana Stanisława przewijało się tam wiele ciekawych historii, epizodów z lat wojennych, jednakże nigdy nie pojawiły się wspomnienia związane z pobytem w Mauthausen-Gusen. W jego zapiskach pojawia się tylko jedno zdanie, wzmianka, że tam był. Nie ma szczegółów, relacji. I to mnie najbardziej zaintrygowało w tej całej historii - czym był KL Mauthausen-Gusen, że nikt nie chciał pamiętać?Obóz koncentracyjny Gusen (fot.11) był pierwszą filią (Unterkunft) lub podobozem (Nebenlager) obozu koncentracyjnego Mauthausen – macierzystego (Stammlager) dla wszystkich obozów koncentracyjnych na terenie Austrii. Nazwę Gusen nadano obozowi od eksploatowanego od dawna kamieniołomu Gusen (fot.12). Tak samo nazywała się również pobliska wioska i rzeczka, lewobrzeżny dopływ Dunaju. Lokalizację obozu Mauthausen i jego filii w Gusen wybrał i zaakceptował osobiście Heinrich Himmler (fot.13). Według koncepcji urbanistycznej obozu wszystkie jego urządzenia miały służyć podstawowemu zadaniu, dla którego tworzono obozy: wyniszczeniu przez niewolniczą pracę w szybkim tempie całej załogi więźniarskiej obozu (fot.14). Zbudowane baraki przez pierwsze dwie zimy nie były podmurowane, ściany z pojedynczych desek nie chroniły przed chłodem, a dach z papy nie zatrzymywał ciepła. Prowizoryczne umywalnie i ustępy ustawiane były w odległości ponad 50 metrów od wejścia do baraku. Taką drogę musiał więzień odbywać nocą w koszuli przy każdej niedyspozycji przewodu pokarmowego, nerek lub pęcherza, narażając się na przeziębienie i w konsekwencji na śmierć. Przybycie nowych więźniów rozpoczynało "przeszkolenie", które zaczynało się od zastraszania, mającego spowodować szok. W sposób przemyślany stosowano je w momencie doprowadzenia więźnia do obozu. Elementami tego zastraszania było bicie i wymyślanie, stójka nago na placu apelowym, zimna kąpiel i inne szykany, a wkrótce po nich wypędzenie do roboty w kamieniołomach i przy budowie obozu. Zawsze biegiem, bez chwili wytchnienia, pod stałą groźbą bicia przez kapo i ich pomocników. Wszystkie prace były wykonywane ręcznie, nawet załadunek wielkich głazów na lory lub przenoszenie całych elementów budowlanych. Więźniowie musieli wspiąć się po schodach z dużymi blokami granitowymi (fot.15). SS-mani wymyślali konkursy zagłady, który więzień pierwszy dotrze na górę. Tych, którzy przeżywali gehennę zmuszano do skoków z krawędzi kamieniołomu. To szczególne miejsce zwane było "skok spadochronowy".Ustalenie rezultatów pięcioletniej działalności obozu Gusen jest trudne, gdy się je mierzy stratami, które poniosła społeczność więźniarska: wyniszczenie fizyczne i dziesiątki tysięcy zmarłych więźniów, cierpienie i udręka, której skutki wyryły się w psychice i postawie moralnej tych, co żyli w obozie i tych, co przeżyli obóz, nieodwracalnymi zmianami.Wszystko to wykracza poza znane w historii skale ocen. Jest to trudne również, gdy próbuje się zmierzyć te rezultaty stratami, które poniosły społeczeństwa ograbione z najbardziej żywotnych i twórczych grup pracowników umysłowych i fizycznych, zamęczonych w obozie, a jeśli odzyskanych – to obciążonych kalectwem i urazami, których nie potrafiły wyleczyć żadne terapie.Pisząc to wszystko, nie było moją intencją gloryfikowanie czy wyróżnianie, lecz chęć zwrócenia uwagi, na losy zwykłego człowieka, na hierarchię wartości i norm moralnych jakimi kierowali się nasi ojcowie czy dziadowie, poświęcając swoje zdrowie i życie dla ideałów. Niewielu, z tych co przeżyli, pozostało wśród nas.Większość ocalałych więźniów Gusen w swojej powojennej działalności służyła wiernie swojemu narodowi i ludzkości w przekonaniu, że pracą przyczyni się, by nie było "nigdy więcej wojny, nigdy więcej obozów koncentracyjnych".Alten- listopad 2014